Peru 2007 - manana, manana, manana

No i utknęliśmy w Iquitos… W Peru, szczególnie w dżungli, wszystko zdaje się być „mañana”. Jak zapytałem kiedy odpływamy otrzymałem odpowiedź: - dzisiaj. Za chwilę jednak może to juz być „mañana” czyli jutro. Z rozbrajającym uśmiechem na ustach jeden z pracowników statku powiadomił wszystkich pasażerów, że odpływamy „mañana”. Pięknie. 8h czekania na darmo. Noc spędziliśmy na statku. Dzisiaj mieliśmy najpierw odpłynąć o 12:00, później o 17:00 a po chwili była już „mañana”. Czas płynie tutaj zupełnie inaczej. Na razie się tym nie przejmuję, ale za kilka „mañana” mogę nie zdążyć na samolot z Limy, a ponieważ nie ma innej drogi niż Star Peru (linie lotnicze którym „dziękuje” do końca życia za to, że udało się wylądować dosłownie spadając w połowie pasa startowego) lub statek, musimy czekać :)


Powyżej zdjęcie sprzed dwóch dni z Iquitos. Rozszalała się burza nad dżunglą, która po chwili nadciągnęła nad miasto w postaci błysków i strumieni deszczu. Widok był niesamowity. Pioruny uderzały gdzieś w dżunglę, przeszły nad Amazonką i dotarły do miasta.


Dla ciekawostki zamieszczam także zdjęcie wnętrza statku. Tak oto wygląda sypialnia. Nasz “Henry 5” ma na dolnym pokładzie cargo czyli wszelkiego rodzaju zwierzaki, butle z gazem, wielkie beczki i stosy pudełek z ciastkami. Na drugim pokładzie jest sala tylko dla pasażerów oraz kuchnia. Wbrew temu co pisała Beata Pawlikowska, posiłki są i to nawet smaczne a w łazience trudno doszukać się specjalnie brudu, który min. wymusił (wg. książki ¨Blondynka śpiewa na Ucayali¨) na p. Pawlikowskiej zejście na ląd po dwóch dniach podróży. No chyba że to był inny statek ale z tego co się zdążyłem zorientować jest tylko druga linia, których statki wyglądają identycznie 


Trzeci pokład to także sypialnia wraz z barem a ostatni pokład to w sumie już dach, z którego można podziwiać na razie tylko port, a który wygląda jak wielkie, rozdeptane mrowisko. Podobno jutro wypływamy na 100%. Mam nadzieję, że spotkamy się wkrótce ale nie „mañana”…

Using Format