Peru 2007 - krótka informacja, żyjemy :)

Hello!!!

Dotarliśmy szczęśliwie. Relacja jest przygotowywana ale brakuje czasu na to wszystko:( Dopiero się rozkręcam. Dzisiaj przyjechaliśmy z Limy. 22h w autobusie. Zaduch straszny i do tego problemy z ciśnieniem i okropny ból głowy. Nie ma co - tzw. „soroche” (choroba wysokościowa) nas złapało i trzeba przez to przejść. Nie ma w tym nic dziwnego - dzisiaj wspięliśmy się na przełęcz na ponad 4000m.n.p.m.  

Jeden chłopak w autobusie stracił przytomność. Co ciekawe, w autobusie wąchaliśmy przytknięte do nosa nasączone waciki ze spirytusem - podobno pomaga na „soroche”. Mnie chyba średnio :) Do tego wszystkiego obejrzałem chcąc a raczej nie chcąc chyba z 8 filmów. Oczywiście głośnik miałem nad sama głową, który ryczał tak, że do tej pory nie wiem czy to „soroche” czy ¨pranie mózgu¨ hiszpańskojęzycznym ¨Constantine¨.


Zatrzymaliśmy się na całe szczęście w jakiejś wiosce, gdzie od razu zamówiłem kawę i dwie hiszp.: „mate de coca” - czyli herbata z liści koki, którą zaleca się w przypadku problemów z wysokością. To już było lepsze - pomogło na kilka następnych godzin. 


Jutro o 15:00 jedziemy do małej wioski organizować sobie trekking czyli przewodnika, konia lub muła oraz prowiant na cały tydzień poza cywilizacją. W sobotę następnego tygodnia przylatuje do Cuzco Giovanna i myślę, że w piątek uzupełnię relacje i zdjęcia. Na razie na zachętę wykonane dzisiaj w Cuzco zdjęcie lokalnego sprzedawcy czapek i kapeluszy.

Pozdrawiam i do zobaczenia! MarcinZ.

Using Format