Birma 2009 - podróże z Herodotem

W jednej z bocznych ulic Mahabondoola Rd. znalazłem kilka straganów z książkami. Leżały poukładane jedna na drugiej, część wyłożona była na ladzie, część opierała się o drewnianą ściankę. Z ciekawością przeglądałem tytuły.  Były tam książki do nauki języków angielskiego i hiszpańskiego. Znalazłem historię Buddy oraz “A guide to Buddhist Morals  for youth” (oba wydania angielskie). Oprócz tego wiele kryminałów, powieści i innych pozycji - w języku angielskim, francuskim, niemieckim, birmańskim etc. Na ladzie leżały także gazety. Głównie “Times”, wydania z roku 2003, 2004 i 2006 (nowszych nie widziałem).

Ta różnorodność wielu stylów, okresów, pisarzy, poetów, dziennikarzy, te kolorowe, zniszczone okładki, egzotyczne napisy w języku birmańskim obok francuskiego wydania Times’a tworzyly barwny, uliczny antykwariat.

W pewnym momencie, pośród wielu z książek zobaczyłem “Podróże z Herodotem” Ryszarda Kapuścińskiego, wydanie niemieckie. Była już mocno zniszczona, jednak zachowane na jej rewersie zdjęcie reportera przypomniało mi o jego podróżach i przygodach. Z błyskiem w oku tłumaczyłem sprzedawcy kto to taki “ten Kapuściński”. Niezbyt był zainteresowany samą osobą, jednak po zakończeniu krótkiego wykładu z mojej strony, książka znalazła się na ladzie, w eksponowanym miejscu. Skoroten “sahib” tak gorączkowo opowiadał o tym autorze, zapewne można ją sprzedać za dobrą cenę…

Kapuściński wielokrotnie zabierał ze sobą “Dzieje” Herodota. Napisana przez tego greckiego historyka z Halikarnasu książka była podstawą do napisania “Podróży z Herdotem” - opisu własnej biografii, opisu warsztatu i próby wytłumaczenia wyborów życiowych reportera przez pryzmat Herodota - niezłomnego, ciekawego i rzetelnego w relacjach historyka. Herodot zachowywał się jak rasowy reporter - to co zobaczył na własne oczy przyjmował za fakt. Jednak wiele historii które przytaczał, były powtórzeniem słów innych osób co często podkreślał w tekście. Porównywał, zbierał informacje, dociekał, był wiernym i cierpliwym słuchaczem.


Dlaczego wspominam tutaj o samym Herodocie, zaraz to powiem. Otóż “Dzieje” to dla mnie przede wszystkim jedna z pierwszych prac reporterskich. Autor żył w czasach tzw. ustnej tradycji, która była przekazywaniem z pokolenia na pokolenie opowieści, historii wojennych, opisów dzieł - a wszystko to w formie ustnej. Herodot postanawia zebrać wszystkie te opowieści żeby pamięć o nich nie zaginęła i zbiera w swoich wieloletnich badaniach usłyszane historie w jednym miejscu, co sam tłumaczy już w pierwszej księdze:

“Herodot z Halikarnasu, przedstawia tu wyniki swych badań, żeby 
ani dzieje ludzkie z biegiem czasu nie zatarły się w pamięci, anie wielkie i podziwu godne dzieła, jakich bądź Hellenowie,
bądź barbarzyńcy dokonali, nie przebrzmiały bez echa, między innymi szczególnie wyjaśniając, dlaczego oni nawzajem z sobą wojowali”.

“Dzieje” towarzyszyły mi w Birmie przez całą drogę. W wolnych chwilach zaczytywałem się w historie wojen z Persami, czytałem dzieje króla Dariusza i Krezusa. Czekałem na spełnienie przepowiedni wyroczni z Aten, z przyjemnością zaczytywałem się w opisach zwyczajów i kultur. Są one jak na dzisiejsze czasy barwne, czasem okrutne a czasem zabawne. Herodot opisuje: 

“Dalej mają oni zwyczaj po pijanemu obradować nad najbardziej poważnymi sprawami; co zaś podczas obrad postanowią, to nazajutrz trzeźwym przedkłada gospodarz domu, u którego się naradzali. I jeżeli to im także w trzeźwym spodoba się stanie, rzecz wykonują; jeżeli nie spodoba
się, odrzucają. A co na trzeźwo przedtem uradzili, to po pijanemu jeszcze raz biorą pod rozwagę”.

W Birmie także zbierałem opowieści od wielu ludzi, porównywałem historie i fakty. Zapisałem wiele stron notesu, który zapełnił się datami i nazwami miejscowośći, trudnymi do zapamiętania lub wymówienia. Mając za wzór Herodota oraz Kapuścińskiego, słuchałem ludzi i obserwowałem ich zachowania w prostym, codziennym życiu. Teraz wiele zebranego materiału czeka na sprawdzenie, uzupełnienie wiedzą z innych źródeł i publikacji na niniejszej stronie. To reporterska część podróży. Druga jej część to fotografia. Z aparatem nie rozstawałem się nawet na chwilę, czego wynikiem jest ponad 2 tysiące zdjęć przywiezionych z Birmy. Część z nich była uzupełnieniem do dzienników, część wykorzystana zostanie w galerii Birmy. Jednak najbardziej obiecującym wątkiem jest historia mnichów, która wkrótce zostanie przedstawiona w postaci eseju. Był to dla mnie temat przewodni w drodze.

Podróż dobiegła końca. Po prawie 45 godzinach czekania, lotów i jazdy pociągiem - dotarłem do Szczecina. Wrażenie po powrocie zawsze to samo - ciekawość i na nowo odkrywane miejsca, znane od lat. Jeszcze myślami jestem w Birmie, gdzie serdeczność ludzi wywarło na mnie wielkie wrażenie. To jedno z największych doświadczeń w moim życiu. Na zakończenie ostatnie w dziennikach z tej podróży zdjęcie z Birmy, przedstawiające mnicha podczas medytacji.


Pozdrawiam,
MarcinZ

Using Format