Birma 2009 - podróż do Katha

Pociag z Mandalay odjechal ze stacji punktualnie o 13:30, 10 marca 2009. Bylo to dla mnie mile zaskoczenie, poniewaz balagan jaki panowal na peronie sugerowal co innego. Wsiadajacy w Mandalay (a jest to stacja poczatkowa) sa uprzywilejowani - maja swoje miejsca na drewnianych lawkach, maja czas zeby upchac bagaze, kupic wode lub jedzenie od podchodzacych do okien sprzedawcow. Jednak z kazdym kilometrem, pasazerowie wsiadajacy na kolejnych stacjach na trasie Mandalay - Myitkina, maja coraz mniejsze szanse nie tyle na miejsce siedzace, co wogole na wejscie do wagonu. Wagony pociagu dziela sie
na odinary class, first class, upper class i sleep class. Bilet zakupilem dokladnie na ordinary class (nie jak wczesniej
naisalem - lower class), dzieki czemu mialem okazje do podrozowania z najbiedniejsza czescia pociagu co moim zdaniem, bylo
zdecydowanie ciekawsze niz “sterylna” upper class (wiem to, bo w drodze powrotej musialem jechac tym lepszym wagonem).

Ordinary class - zamknieci w klatce

W srodku wagonu tej klasy znajduja sie drewniane lawy. W oknach - metalowe zaluzje, zamykane z dwoch stron na zamki. Juz w Mandalay,
gdzie pociag rozpoczynal swoj bieg, panowal w srodku scisk i tlok a glownie to przez wszedzie powciskane torby, pakunki, plecaki,
drewniane skrzynie oraz jedzenie.

Po pieciu godzinach jazdy, w miejscowosci Schwebo, walka o miejsce rozpoczela sie na dobre. Jeszcze pociag sie nie zatrzymal, 
jeszcze toczyl sie leniwie przez stacje a juz do okien doskoczylo kilku mlodych ludzi. Siedzialem przy otwartym oknie i zobaczylem 
dlonie, ktore chwycily sie dolnej jego czesci. Za chwile wylonila sie glowa. Mezczyzna poczekal tak przez chwile wiszac za oknem,
zapewne przyzwyczajajac wzrok do ciemnosci. Po chwili blysnely tylko bialka oczu i zwinnie jak malpa wskoczyl do srodka, przeszedl 
po siedzeniach rzad dalej, tuz nad moja glowa. Ten byl pierwszy. Za nim, juz przez inne okna, zaczeli wskakiwac inni.


Reakcja na ten “atak” byla natychmiastowa - zaluzje w oknach zaczely opadac, broniac dostepu do wagonu. Nastal polmrok. Swiatlo, ktore spokojnie saczylo sie przez szpary, kontrastowalo z tym, co zaczelo dziac sie w wagonie.  Mlodzi mezczyzni, zaczeli szarpac zaluzje
jak zwierzeta zamkniete w klatce. Udalo im sie sila podniesc dwie zaluzje, przez ktore do srodka zaczely wpadac worki, skrzynie, zwiniete toboly. Tuz za mna, zaledwie siedzenie dalej, powstal wielki rozgardiasz - pasazerowie, ktorzy siedzieli przy otwartym oknie, zaczeli glosno protestowac. Ich
spokojne dotychczas siedzenia zamienily sie w jeden wielki stos bagazy, rozlewajacy sie teraz na boki, na innych pasazerow, przygniatajacy spiacych na podlodze. Ktos dostal w glowe, komus przycisnieto reke - a wszystko to w wielkim pospiechu, bo przeciez pociag zaraz odjedzie! Gora bagazy rosla i rozlewala sie ze szczytu na boki. Pietrzyli sie takze pasazerowie, ktorzy wypchnieci przez bagaze stali teraz boso na lawkach, oparciach i bagazach, ktore bez perwy wciskano do srodka.
Czesc pasazerow, ktora spala na podlodze, przycisnieta zostala przez bagaze, zdeptana przez szukajace miejsca stopy.


Co dziwniejsze - pomimo protestow, zaden z wypchnietych pasazerow nie klocil sie zawziecie o stracone miejsce, nie walczyl o nie,pomimo tego, ze przed wiekszoscia z tych ludzi bylo jeszcze wiele godzin jazdy. Teraz ich miejsca maja te osoby, ktore wraz za bagazami wskoczyli przez okno i rozsiedli sie wygodnie na wygranych miejscach. A wszystko to moga zawdzieczyc ruchliwym, niespokojnym mlodym mezczyznom, ktory wrecz brawurowo opanowali wagon i wygrali miejsca dla swoich rodzin albo
moze zleceniodawcow.

Wreszcie pociag ruszyl. Mlodzi mezczyzni zaczeli szarpac zaluzje, chcac sie wydostac z wagonu (dwa otwarte okna byly juz zbyt zapchane zeby sie przecisnac). Otworzyli jedno okno i po kolei zaczeli wyskakiwac na zewnatrz. Spojrzalem przez otwarte okno do tylu, na jednego z nich - byl jeszcze uczepiony framugi a nogi opieral o blache wagonu. Spojrzal na mnie nieobecnym wzrokiem, jednak po chwili, jakby adrenalina odpuscila i nasz wZrok sie spotkal. Usmiechnal sie od ucha do ucha i powiedzial: min-ga-la-ba (hello). Potem zeskoczyl na ziemie. 

Zadanie zostalo wykonane.

Zaluzje z powrotem uniesiono do gory.

Oby do nastepnej stacji.


Od stacji Schwebo, po tym jak zakorkowano polowe wagonu, pasazerowie musieli chodzic po oparciach lawek zeby przedostac sie
do wyjscia. Nie chcac ryzykowac polamania nog, w docelowej stacji Naba wyskoczylem jak inni przez okno.

Naba - Katha

W Naba, malej miejscowosci 25km na zchod od Katha, wsiadlem do przerobionego na riksze motoru (specjalnie zespawana rama
motoru dala oparcie na mala przybudowke. Zmiescilo sie tam 9 osob). Ruszylismy droga do Katha, miejscowosci lezacej nad 
Ayeyerwady River. Droga do Katha to typowa dla dzungli trasa, pelna dziur, kamieni i drewnianych, rozpadajacych sie mostow.
Na szczescie po kilku kilometrach pojawily sie szczatkowe ilosci asfaltu, przez co moglismy troche przyspieszyc. Bylo zimno.
Po 12h jazdy przy otwartym oknie i kolejnej godzinie w moto rikszy - zmarzlem w tym goracym klimacie az do dgrawek. To takze
zasluga klimatu, ktory tutaj, dalej o ponad 240km na polnoc od Mandalay, jest nieco lagodniejszy i znosniejszy dla Europejczykow.
Dlatego tez, Katha oraz pobliskie regiony, zostaly przez Brytyjczykow zaakceptowane na siedziby swoich posterunkow (oczywiscie,
to tylko jeden z powodow). Po godzinie jazdy, dowieziono mnie pod Ayeyerwady Gest House (tuz nad rzeka), gdzie od razu udalem
sie na spoczynek. Bylem zmaltretowany 13h jazda, co normalnie jest znosnym czasem, ale nie po ordinary class i nie po jezdzie
po wertepach dzungli.

George Orwell i Katha


W latach trzydzestych XX wieku, Eric Blair, znany bardziej pod pseudonimem George Orwell, stacjonowal w Katha jako oficer
brytyjskiej policji. Byl to czas, ktory zaowocowal napisaniem przez niego ksiazki pt. “Burmese Days”. Orwell jawnie krytykowal polityke kolonizacji Birmy, co znalazlo ujscie takze w/w ksiazce. Katha to male miasto, lezace tuz nad rzeka. Glowna ulica, rownolegla do rzeki, konczy z jednej strony klasztor a z drugiej strony, dla odmiany, drugi klasztor. Tak wiec w oczekiwaniu na lodz, zwiedzilem oba. Znajduje sie tutaj takze lokalny rynek,
przystanek autobusowy oraz Ministerstwo Agrokultury i Nawadniania (mysle, ze tak mozna to przetlumaczyc), w ktorym wyladowalem
niechcacy, w poszukiwaniu slynnego British Club - pozostalosci po bylych kolonizatorach. Jak sie okazalo, klub to zaden (a liczylem na szklanke odkazajacej wshiskey, poniewaz dopadly mnie bole zaladka) - teraz jest to budynek - ciekawostka dla przyjezdnych. Nie majac nic innego do roboty jak czekanie na statek, spedzilem kilka godzin nad rzeka oraz w klasztorze, gdzie zrodzil sie w mojej glowie pomysl pewnego projektu - eseju, ktorego czesc mozecie obejrzec ponizej:


Sorry, engine stop!

Pierwszego dnia w Katha udalem sie od razu do boat office. Statek mial byc o godzinie 3pm. Mialem przyjsc dowiedziec sie 
dokladnie o 1pm. O wyznaczonej godzinie stawilem sie na miejscu. Statku dzisiaj nie bedzie, uslyszalem tylko. Kazali mi przyjsc jutro miedzy 10 a 12am. Nastepnego dnia znowu pojawiam sie na czas a urzednik odeslal mnie z kwitkiem. Mialem znowu przyjsc o 3pm - statek na pewno odplynie o 5pm, uslyszalem. Wracam po pierwszej - teraz juz na pewno moga mi powiedziec, ze statek dzisiaj nie przyplynie. “Sorry, engine stop!”, uslyszalem tylko na odchodne. Tak wiec nie chcac tracic wiecej czasu, wyruszylem z powrotem busem do Naba i z Naba do Mandalay pociagiem.


Dzisiaj jestem w Mandalay Jutro rano, o 5:30am mam autobus do Hsipaw, miasteczka polozonego w gorach, na drodze do Chin. 
Powinienem spedzic tam 1-3 dni i powrocic do Mandalay by znowu wyruszyc ale juz w droge powrotna: przez Inle Lake do Rangunu.

Pozdrawiam,
M.Z.

PS. Mroczek, jezeli mamy sie spotkac, to proponuje albo Mandalay w dniu 17.03 (wieczorem), 18.03 (caly dzieny) albo w Inle Lake miedzy 19-22.03. Wolalbym Mandalay bo tutaj mozemy sie spotkac w Royal Guest House lub zostawic sobie wiadomosc - w Inle nie wiem gdzie bede. Zreszta z Mandalay macie dobry pukt startowy w kazdym kierunku. 
Daj prosze znac komentarzu - maile nie dzialaja.

Using Format